tymczasem każdy temat sprowadzał się ostatecznie do kwestii Diaza.
Przywodziło jej to na myśl wszechogarniające, bolesne, nastoletnie zadurzenie - choć sama w szczenięcych latach zdołała w dużej mierze uniknąć takich sensacji. No cóż, może jeśli wtedy przeszłaby przez typową dla tego wieku uczuciową huśtawkę, to teraz nie czułaby aż takiej mięty do Diaza. On był złym, bardzo złym chłopcem, a ona - choć czuła pożądanie - musiała o nim zapomnieć i skoncentrować się na istotniejszych sprawach. - O czym myślisz? - spytała matka podejrzliwie. - Masz bardzo specyficzny wyraz twarzy. Zdarzyło się już wcześniej coś takiego? Może mi nie powiedziałaś? - Co? Och, nie. Nie, nic z tych rzeczy Właściwie myślałam, jakie szczęście miałam dotychczas, że właśnie nic takiego się nie wydarzyło. - Szczęście? To znaczy, że bywałaś w opałach takich, że... an43 251 - To znaczy, że bywałam już w różnych miejscach, próbując znaleźć kogoś, kto wiedziałby coś o przemytnikach dzieci. Ale nigdy nie chodziłam sama - dodała szybko. - Nigdy. - Przynajmniej tyle - odetchnęła z ulgą pani Edge. - Ale ja już nie wiem, córuś, jak będę teraz spać. Słysząc, że robienie takich rzeczy weszło ci w nawyk. - Chyba właśnie dlatego nic ci nie mówiłam - westchnęła Milla, czując wyrzuty sumienia. Nie ma to jak wizyta u rodziców, człowiek znów może poczuć się jak skarcone dziecko. Jakiś samochód wtoczył się na podjazd; pani Edge podniosła się z miejsca, by zerknąć przez kuchenne okno, kto przyjechał. - To Julia - chrząknęła skonsternowana. - O co chodzi? Przecież mówiłam jej, że ty tu będziesz. - Nie przejmuj się - powiedziała Milla uspokajająco. Przez chwilę miała ochotę uciec na górę, by nie spotkać się z siostrą, ale wydało jej się to tchórzostwem, więc została na miejscu. Ich wzajemne stosunki były napięte, lecz nie wrogie. Nie tęskniła za towarzystwem brata ani siostry, co nie oznaczało, że nie mogła zachować się po prostu uprzejmie. Usłyszała, jak pan Edge otwiera drzwi frontowe. - Cześć, tato - rozległ się głos Julii. - Gdzie mama i Milla? - Są w kuchni - ton głosu ojca świadczył o tym, że wcale nie miał ochoty uczestniczyć w zbliżającej się średnio przyjemnej scenie. an43 252 Kroki Julii zadudniły na drewnianej podłodze w holu. Milla stała w miejscu, opierając się o szafkę kuchenną i starając się wyglądać naturalnie. Julia była trzy lata starsza od Milli i dwa lata młodsza od Rossa. Wyłamywała się ze stereotypu środkowego dziecka, zagubionego i niepewnego: Julia zawsze umiała walczyć o swoje i skierować uwagę właśnie na siebie. Stanęła w drzwiach do kuchni. Wyglądała na spokojną i zdecydowaną, jak zwykle. To ona zawsze była tą ładną w rodzinie, to ona odziedziczyła łagodne rysy matki. Jej gęste włosy, tego samego koloru co u Milli, falowały fantazyjnie i delikatnie - podczas gdy młodsza siostra mogła pochwalić się zaledwie szopą